Aktualności

24 listopada, 2022

Pierwszy święty Polak wskrzesza umarłego

Biskup Stanisław ze Szczepanowa, pierwszy polski święty, znany jest nam przede wszystkim z męczeństwa poniesionego za przyczyną króla Bolesława Śmiałego. Tymczasem mało kto, zdaje sobie sprawę, iż biskup Stanisław był również głównym bohaterem jednego z najbardziej niezwykłych procesów w dziejach Kościoła.

Wskrzeszenie

Jak wiemy z lekcji historii, zasiadający w początkach XI stulecia na krakowskim biskupstwie Stanisław ze Szczepanowa, konsekwentnie i z odwagą nawoływał do nawrócenia ówczesnego władcę Polski, Bolesława Śmiałego. Bolesław był sprawnym politykiem i wiele wskazywało na to, że bilans jego królowania może okazać się kiedyś porównywalny z bilansem panowania jego wielkiego przodka i imiennika: Bolesława Chrobrego. Niestety, biskupa krakowskiego nieustannie dochodziły słuchy, że władca dość beztrosko nadużywa swojej władzy i posuwa się do czynów, za które inni zostaliby natychmiast surowo ukarani. Czyny te, poza tym, że uchodziły za przestępstwa były również grzechami i to zwykle ciężkimi.

Haki na biskupa

Pewnego dnia – jak relacjonuje na kartach swej kroniki Jan Długosz, bo od niego przede wszystkim znamy historię owego procesu – Stanisław dowiedział się, że król dopuścił się zbrodni cudzołóstwa i gwałtu na niejakiej Krystynie, żonie rycerza Mścisława. I wówczas miarka się przebrała, a biskup krakowski obłożył władcę klątwą duchowną, jak pisze kronikarz. Klątwa dotknęła króla do żywego. Skompromitowała go w oczach poddanych. Bolesław więc, zamiast podjąć drogę pokuty i naprawy, do której nawoływał go biskup, postanowił się na Stanisławie zemścić. Król żywił przekonanie, iż każdy, nawet biskup, musi mieć jakieś ciemne tajemnice. Zwołał więc swoich współpracowników i wraz z nimi rozpoczął szeroko zakrojoną akcję, którą dziś nazwalibyśmy szukaniem „haków” na biskupa. Tajni agenci Bolesława Śmiałego dniem i nocą wypytywali osoby związane z biskupem o szczegóły jego życia, lecz ku ich zdumieniu – i co gorsza wściekłości władcy – niczego kompromitującego nie znaleźli. Skoro więc „haków” nie było, król postanowił je spreparować. Zabieg stary jak świat, czyż nie? Bolesław postanowił oskarżyć biskupa o jakieś przestępstwo na podstawie fałszywych zarzutów, sfingowanych dowodów i fikcyjnych zeznań świadków. A ponieważ on sam miał być sędzią w sprawie, od początku wiedział, że wyrok jaki ogłosi będzie dla Stanisława ze Szczepanowa druzgocący. I jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, hierarcha zostanie nie tylko skompromitowany, ale również pozbawiony biskupstwa.

Fikcyjny stan faktyczny

Kilka lat wcześniej biskup, przy zachowaniu wszystkich wymaganych przez prawo warunków, zakupił dla krakowskiego biskupstwa wieś Piotrawin położoną tuż przy wschodnich rubieżach diecezji krakowskiej. Jak pisze Długosz, wieś ta należała do niejakiego rycerza Piotrka, od imienia którego zresztą przyjęła nazwę i rozciągała się malowniczo u brzegów Wisły, niedaleko od Lublina. (Notabene, wieś ta istnieje do dziś.) Piotrek umarł na trzy lata przed tym, jak Stanisław obłożył króla klątwą za gwałt na Krystynie. Bolesław dowiedziawszy się, iż Piotrek nie żyje, uznał, że sprawa zakupu Piotrawina będzie doskonałym fundamentem pod jego spisek. Fundamentem, który oczywiście trzeba będzie nieco zmodyfikować. Bezzwłocznie skontaktował się z bratankami Piotrka i obiecując stosowne nagrody, nakłonił by oskarżyli Stanisława o bezprawne zawłaszczenie i dzierżawienie Piotrawina, który to jest w istocie ich prawowitym dziedzictwem po stryju. Biskup dowiedziawszy się o tym, iż ma być wszczęty przeciw niemu proces, spał spokojnie. Był pewien, że zeznania bratanków Piotrka potwierdzą jego niewinność. Tymczasem kiedy już doszło do procesu (procesy takie toczyły się wówczas na łąkach i błoniach, w pobliżu rzek lub innych zbiorników wodnych, by konie uczestników nie padły z głodu i pragnienia) przekupieni bratankowie Piotrka wystąpili przeciw hierarsze. Wtedy to, wstrząśnięty ich kłamliwymi świadectwami biskup, poprosił o kilka dni przerwy w postępowaniu, twierdząc, że ten czas potrzebny jest mu na doprowadzenie przed sędziego-króla koronnego świadka, który zaświadczy o jego niewinności. Świadkiem tym miał być… nieżyjący od trzech lat Piotrek.

Wskrzeszony świadek

Jak podaje Długosz, Bolesław nader chętnie zgodził się na doprowadzenie przez biskupa świadka, który nie żył. Król był bowiem pewien, że pomysłem tym, Stanisław sam się dodatkowo pogrąża. Tymczasem biskup zwołał wszystkich duchownych z okolicy, by razem z nim i tymi kapłanami, którzy wraz z nim przybyli na sąd, pod Piotrawin z Krakowa, rozpoczęli trwające przez trzy doby, modły wspierane postem w intencji wskrzeszenia Piotrka. Czwartego dnia o świcie, Stanisław nakazał otworzyć jego grób i nad okopaną trumną zaczął błagać Najwyższego o przywrócenie życia zmarłemu. Piotr powstał z grobu, doskonale wiedząc po co. Wkrótce potem zeznał przed królem, że biskup jest niewinny, a oszołomiony władca, potwierdził brak winy Stanisława w wyroku. Po zakończonym procesie, jak czytamy w kronikach Długosza, hierarcha zapytał Piotrka, czy chciałby jeszcze pozostać przez kilka lat na ziemi, czy też wrócić skąd przybył. Piotrek wyjaśnił, że kończy właśnie odbywać karę czyśćcową i zdecydowanie nie chce wracać do ziemskiego żywota, gdyż „tam” czeka na niego życie, które swym pięknem nieskończenie przewyższa ziemskie. Biskup odprowadził więc Piotrka do grobu i spełniwszy jego życzenie pozwolił mu zasnąć w Panu. Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że rozmowa ze wskrzeszonym Piotrkiem odmieniła postępki Bolesława II. Początkowo, wstrząśnięty mocą Bożą, król zachowywał się co prawda nieco bardziej powściągliwie, ale wkrótce nie tylko powrócił do swych złych postępków, ale także zaczął je pomnażać. A około trzy lata po procesie – tj. w roku 1079 – przyczynił się do śmierci biskupa ze Szczepanowa.

Wskrzeszenie
Piotrawin dziś

Wróć do listy aktualności

Zadzwoń