Polacy wciąż licznie chodzą na cmentarze. Co to o nas mówi?

Trzeba przyznać, że nasz rodzimy zwyczaj odwiedzania grobów krewnych i przyjaciół robi wrażenie. Skąd u nas ta niegasnąca popularność praktyki, przez młodych zwanej z przymrużeniem oka grobingiem?

Chrześcijanie od samego początku mieli w zwyczaju nawiedzanie grobów swoich bliskich. Wynikało to z wiary w zmartwychwstanie umarłych. W to, że wiecznością z Bogiem będzie cieszył się cały człowiek – to znaczy tak dusza, jak i ciało.

Ciało: już nie więzienie

Na tle innych wierzeń i systemów religijnych było to dość oryginalne podejście do tematu. Stąd choćby nikły sukces ewangelizacyjny Pawła na ateńskim Areopagu. Grecy usłyszawszy, że wieczność będą spędzać w zmartwychwstałym ciele, przerwali Pawłowi słynnym: Posłuchamy cię innym razem. Takim naszym: Zadzwonimy do pana.

Dla nich ciało było bowiem więzieniem duszy, czymś mało godnym i męczącym, do czego po uwolnieniu nikt przy zdrowych zmysłach nie życzyłby sobie wracać. A już na pewno nie na wieczność.

Oryginalność chrześcijańskiej wizji zmartwychwstania, wynikająca z doświadczenia spotkań ze zmartwychwstałym Jezusem, ukształtowała w znaczący sposób nasze podejście do kwestii związanych z szacunkiem wobec ludzkiego ciała. Także po jego śmierci.

Kult relikwii i męczenników

Religijny szacunek, jakim chrześcijanie otaczają swoich zmarłych, ugruntowała epoka prześladowań. W ciałach męczenników dokonywało się przecież to samo misterium przejścia przez śmierć do życia, które dokonało się w Chrystusie.

Stąd cześć dla ciał i grobów, stąd praktyka kultu relikwii i pielgrzymowania do miejsc pochówku. Cześć i praktyka podtrzymywane i pielęgnowane przez całe wieki, gdziekolwiek dotarło chrześcijaństwo.

Reformacja, odrzucając kult świętych wraz z całą jego liturgiczno-obrzędową otoczką, nieco przytępiła tę praktykę, choć mało gdzie wyrugowała ją ostatecznie. Większych spustoszeń dokonały raczej ruchy migracyjne, w wyniku których ludzie znajdowali się nagle zbyt daleko od grobów swoich bliskich, by móc je odwiedzać, choćby raz do roku.

Odwiedzanie grobów: silna tradycja

Faktem jest jednak, że zwyczaj odwiedzania cmentarzy utrzymuje się głównie w krajach i regionach o silnej tradycji katolickiej czy prawosławnej.

Meksykanie celebrują pamięć o swoich zmarłych, obchodząc miedzy 31 października a 2 listopada swoiste Triduum, mające charakter radosnego religijnego festynu. Filipińczycy ograniczają się do pierwszego listopada, ale za to świętują wprost na cmentarzach, gdzie rozbijają namioty i zastawiają stoły wprost nad rodzinnymi grobami. W krajach o tradycji prawosławnej coś na kształt naszych Zaduszek obchodzi się nawet cztery razy w roku.

Trzeba przyznać, że nasz rodzimy zwyczaj odwiedzania grobów krewnych i przyjaciół także robi wrażenie. Zwłaszcza swoją powszechnością. W pierwsze dwa dni listopada tysiące Polaków pokonuje nieraz dziesiątki i setki kilometrów, by dotrzeć na swoje rodzinne groby. Skąd u nas ta niegasnąca popularność praktyki przez młodych zwanej z przymrużeniem oka grobingiem?

W Polsce: tradycja patriotyczna

Na pewno zasadniczą rolę odgrywa tu tradycyjny katolicyzm Polaków. Niekoniecznie znaczy to, że jesteśmy jakoś wybitnie religijnym, ani tym bardziej wierzącym narodem. Odpowiednio głęboko zakorzeniona obrzędowość potrafi obywać się bez wiary.

Prawie wszyscy ubieramy choinkę, prawie wszyscy łamiemy się opłatkiem, prawie wszyscy święcimy jajeczko i prawie wszyscy jeździmy na groby. Ci mniej wierzący i zupełnie niewierzący też. Taki zwyczaj. Taka tradycja.

Tradycja, którą u nas wspiera jeszcze inna tradycja. Patriotyczna. Nie bez znaczenia dla popularności praktyki nawiedzania grobów jest to, że przez całe lata był to jeden z nielicznych sposobów kultywowania swojej tożsamości narodowej i historii.

W ten sposób mogiła na cmentarzu lub w lesie stawała się na nowo relikwiarzem pamięci o wczoraj i wiary w jutro, niemą katechezą o miłości i ofierze. Dla narodu, któremu odmawiano prawa do ziemi, na której żył, mogiła stawała się wreszcie tym jej kawałkiem, który człowiek miał już wreszcie na wieczystą własność. Której nikt mu nie mógł odebrać, z której nikt już nie mógł go wygnać. Kawałkiem wolnej Ojczyzny, zdobytym ceną całego życia.

Zadzwoń